Proszę mnie przytulić
Przemysław Wechterowicz
Ilustracje: Emilia Dziubak
Agencja Edytorska Ezop, Warszawa 2013
Koło tej książki chodziłam jakiś czas. Nęciła mnie tytułem i ilustracjami. Zachęcała dwójką misiowych bohaterów: tatą i synkiem. Wszak w Ulu tata i synek lubią wspólnie czytać, a i przytulać się również. I teraz czas na dygresyjkę, którą zainteresowani opinią o książce mogą sobie po prostu ominąć. Dla ułatwienia dygresyjka kursywką ;)
Przyszedł taki dzień, kiedy odeszłam na dłuższy czas, a może na zawsze z fabrycznego ula. Na pożegnanie dostałam świeczkę :) Dziewczyny na pewno nie miały tego na myśli, ale skojarzyło mi się od razu. Znicz :) Znicz jako prezent pożegnalny po 7 latach pracy... no niektórym się wtedy robi smutno. Na pocieszenie kupiłam synowi "Proszę mnie przytulić" i było mi lżej. Nie na długo... To nie miał być albowiem dzień radosny. To miał być dzień posępny. Dzień, w którym ktoś przewróci staruszkę. I przewróći tuż przed moim nosem, gdy wysiadać będę z tramwaju lini 33.
Ktoś przewrócił staruszkę, po czym chciał ją swoją ręką chybotliwą od wódki postawić do pionu, ale w końcu dał za wygraną i pod gradem złych spojrzeń i jednego kopniaka odszedł slalomem w dal. Panią usadowiłam na ławeczce trzymając kurczowo sto swoich pakunków. A potem po kolei okazało się, że panią boli bardzo ręka, że nie ma do kogo zadzwonić, bo mąż chory, że ja koniecznie muszę być świadkiem zdarzenia, że zostałam świadkiem zdarzenia, że pani z moim numerem telefonu czmychnęła do tramwaju (później okazało się, że również ze złamaną ręką), że i ja weszłam do tramwaju zbierając swoje sto pakunków i wreszcie, że powinnam była ich zebrać sto jeden...
Książeczka została na przystanku. I zgodnie z zawołaniem widniejącym na okładce, ktoś natychmiast ją przytulił :)
Nieco później trafił do nas kolejny egzemplarz. Po takiej przygodzie miałam wobec niej bardzo duże oczekiwania. Niechże nas oczaruje!
Nieco później trafił do nas kolejny egzemplarz. Po takiej przygodzie miałam wobec niej bardzo duże oczekiwania. Niechże nas oczaruje!
"Proszę mnie przytulić" to, w wielkim skrócie, historia taty i synka niedźwiadka, którzy postanawiają uczynić świat nieco lepszym dzięki czułym uściskom rozdawanym pozostałymi mieszkańcom i użytkownikom lasu. Przytulańce zdają się mieć magiczną moc, duszą zło, przełąmują lody, przebijają się przez pancerze nieczułości.
Za co warto przytulić tę książkę? Bez wątpienia za pełne ciepła i humoru ilustracje Emilii Dziubak, którą niniejszym dołączam do moich ulubionych ilustratorek. Obrazki są misiowo - przytulaśne, choć nie znajdziemy tu pastelowych kolorków i wielkich oczu jelonka Bambi.
Za historię o misiach, które przytulaniem chcą umilać życie swoim leśnym kompanom. Jeśli nasze dzieci nie zinterpretują tej historii zbyt dosłownie, może pozostanie im w duszy przekonanie, że przyjazne nastawienie do innych może zdziałać cuda. Nawet rozczulić bezwzględnego wilka.
Za pokazanie relacji taty i synka, którzy lubią siebie, lubią innych i nie boją się tego okazywać.
Za dowcip skrzący się tu i ówdzie w dialogach przytulających i przytulanych.
Ja trochę skróciłabym tą historyjkę. Wykreśliła parę przymiotników i ozdobników, żeby język nabrał lekkości. Ale to książeczka przede wszystkim dla taty i syna, a Ci polubili ją bez żadnych zastrzeżeń.
A TU blog autora.
A TU blog ilustratorki.
Za co warto przytulić tę książkę? Bez wątpienia za pełne ciepła i humoru ilustracje Emilii Dziubak, którą niniejszym dołączam do moich ulubionych ilustratorek. Obrazki są misiowo - przytulaśne, choć nie znajdziemy tu pastelowych kolorków i wielkich oczu jelonka Bambi.
Za historię o misiach, które przytulaniem chcą umilać życie swoim leśnym kompanom. Jeśli nasze dzieci nie zinterpretują tej historii zbyt dosłownie, może pozostanie im w duszy przekonanie, że przyjazne nastawienie do innych może zdziałać cuda. Nawet rozczulić bezwzględnego wilka.
Za pokazanie relacji taty i synka, którzy lubią siebie, lubią innych i nie boją się tego okazywać.
Za dowcip skrzący się tu i ówdzie w dialogach przytulających i przytulanych.
Ja trochę skróciłabym tą historyjkę. Wykreśliła parę przymiotników i ozdobników, żeby język nabrał lekkości. Ale to książeczka przede wszystkim dla taty i syna, a Ci polubili ją bez żadnych zastrzeżeń.
A TU blog autora.
A TU blog ilustratorki.
i ja tulę autorkę tej recenzji:)
OdpowiedzUsuń