W dniach 23 - 26 maja 2013 trwały we Wrocławiu 4. Targi Książki dla Dzieci i Młodzieży. Program był dość różnorodny i dość interesujący. Dlaczego dość? Ponieważ zdalnie śledziłam wydarzenia tego typu w innych dużych miastach Polski: Poznaniu i Warszawie. Niestety przy bogactwie atrakcji, które proponowali organizatorzy targów warszawskich i poznańskich program Dobrych Stron wypada tylko dość dobrze.
Nie mogę ocenić realizacji całego programu 4. Targów dla Dzieci i Młodzieży, ponieważ odwiedziliśmy jedynie namiot, w którym wystawiały się wydawnictwa. I tu, znów porównując, muszę stwierdzić, że dość smętny jest widok namiotu na placu Solnym, który w swoim wnętrzu zgromadził 29 wystawców (w tym około 16 wydawnictw), przy hali Międzynarodowych Targów Poznańskich, czy Stadionie Narodowym w Warszawie, które to miejsca, jak się domyślacie, pomieściły niezliczoną ilość wydawnictw dla dzieci i młodzieży. Dlaczego więc niewielki namiot, jeśli we Wrocławiu są miejsca, w których z powodzeniem organizuje się targi z większym rozmachem?
Zastanawiam się skąd nieobecność na wrocławskich targach wielu wspaniałych wydawnictw dla dzieci i młodzieży? Śledząc facebookowe tablice wydawców widziałam bardzo niewiele wpisów dotyczących wrocławskiej imprezy, za to wiele uwagi poświęcano targom warszawskim.
A jak było nam na targach? Cieszę się, że mogłam poznać wydawnictwo Tako. Chwilkę porozmawialiśmy z jego przedstawicielem, który opowiedział nam niezwykle zajmująco o kilku książkach i o tym jak ciekawe jest tłumaczenie tekstów dla dzieci z hiszpańskiego na polski. Z naszych ulubionych były jeszcze Dwie Siostry i Ene Due Rabe, a także wrocławski Format.
W namiocie cały czas słychać było głosy odbywających się nieopodal zabaw oraz reklamy wyczytywane przez niewidoczną panią. Wszystko to zlewało się w bardzo niemiły jazgot, utrudniało rozmowy z wystawcami. Brak jakichkolwiek nowinek technologicznych związanych choćby z e-książkami w takich okolicznościach w ogóle mnie nie zdziwił.
Panie z Biblioteki Miejskiej starały się bezskutecznie zaciekawić Jeremiego teatrzykiem z kartonowymi planszami. Pani animatorka, choć bardzo zaangażowana, wyskubaną peruką ze złotej folii skutecznie nas do siebie zniechęciła. Na zewnątrz na niewielkiej scence odbywały się zabawy z Koziołkiem Matołkiem skierowane do starszych dzieci. Prym wiodła w nich kolejna pani animatorka, obecny tam również Koziołek pomekiwał coś smętnie od czasu do czasu. Niestety koziołkowe atrakcje, które widziałam, oceniam mniej więcej na poziomie animacji z galerii handlowej.
Za namiotem dzieci mogły pograć w sporej wielkości grę planszową. Ja akurat na jej polach widziałam dość nieszczęśliwe dzieci. Myślę, że było im zimno, bo pogoda w sobotę nie dopisała.
Jeremi upodobał sobie jeszcze tekturową rozpadającą się lokomotywę, która stała przy namiocie. Nie wiem jakie było jej przeznaczenie, ale wyglądała równie żałośnie jak złota peruka.
Może trafiliśmy na zły moment, może to chmurzasta pogoda, może to dlatego, że uczestniczyliśmy tylko w wycinku proponowanych w ramach targów wydarzeń? Nie wiem, ale 4. Targi Książek dla Dzieci i Młodzieży wypadły przed nami bardzo blado. A przy wydarzeniach poznańskich i warszawskich wręcz przezroczyście. I nie przemówi do mnie argument o tym, że przecież Warszawa to stolica, a Poznań to stolica targów. O nie! Przypominam, że Wrocław również chce być stolicą - Europejską Stolicą Kultury 2016. Czas więc realizować wydarzenia godne tego miana.
Smutno coś...
OdpowiedzUsuń