piątek, 3 maja 2013

Zajmujące szczegóły - Mam oko na litery Aleksandry i Daniela Mizielińskich


Mam oko na litery
Aleksandra Mizielińska, Daniel Mizieliński
Wydawnictwo Dwie Siostry, 2012

Przeglądając blogi mamowe chcąc, nie chcąc się porównuję. I czasem mam wrażenie, że jestem mamą mocno nieogarniętą. Wdzierający się przemocą w każdy kąt zabawkowy chaos, odradzający się nieustannie nieład na półce z książkami, niezniszczalne kompozycje plamowe na dziecięcych ubrankach. A i samo dziecię jakieś takie dalekie od reklamowego, blogowego, ze zdjęć pastelowych. Chmurne, "ne!" wykrzykujące, na matkę pszczołę obrażone.

Dzięki mojej facebookowej grupie wsparcia  wiem już, że nieogarnięcie przestrzeni Ula nie dotyczy tylko mnie :)Więc z ulgą skupiam się na ogarnięciu naburmuszenia Jeremiowego.

Właśnie w chwili naburmuszenia przyszła mi z pomocą książeczka Mizielińskich "Mam oko na litery". Odłożyliśmy ją niegdyś na bok, bo Jeremi po pierwszych jej oględzinach spojrzał  na mnie wzrokiem wyrażającym: "Jak to mnie zachwyca, kiedy mnie nie zachwyca?". Po czym zażądał: "INNA!" i obraził się, gdy żądanie nie zostało spełnione...

No cóż maluch niespełna dwuletni, nawet jeśli bezbłędnie identyfikuje literkę "B" i" P", nie skorzysta z pełnej oferty tej książki. Przyglądanie się obrazkom jest zabawne, ale wynajdywanie postaci i przedmiotów na daną literę, w dodatku w różnych językach, to dopiero frajda! 

Na poszczególnych planszach książki "Mam oko na litery" znajduje się niezliczona ilość stworków znanych nam z miasteczka Mamoko. Zwierzaki występujące w różnych rolach umieszczone są w rozmaitych sceneriach, otaczają je niezliczone przedmioty i zjawiska, których nazwy zaczynają się na literę umieszczoną w rogu  stronicy. Na każdej stronie widnieją również liczby określające, ile rzeczy na daną literę powinniśmy odnaleźć.

Dla starszych dzieci to świetne ćwiczenie na koncentrację, spostrzegawczość i znajomość literek. Mimo, że słowa drukowanego tu nie odnajdziecie, wspólne oglądanie książki i nazywanie obrazków pozwoli dziecku rozwijać zasób słów, nie tylko w języku polskim. Książka ma sztywne kartki, a więc można w nią wyposażyć malucha i na razie poprzestać, tak jak my, na przyglądaniu się szczegółom, których jest tu bez liku.

I ta mnogość szczegółów zajęła pewnego dnia Jeremiego na tyle, że jego buńczuczność i czupurność na chwilę straciły swoją moc :)





3 komentarze:

  1. W MPiK - u w Magnolii 30% zniżki na Mamoko. Nie wiem czym to tłumaczyć?....?....Ale Jeremi lubi te książeczki, więc trzeba się z promocji cieszyć:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Maju dzięki Twojej inspiracji zakupiliśmy książeczkę z tej serii: Miasteczko Mamoko. Staś(4 lata) ją uwielbia. Czyta ją swojej młodszej siostrze Krysi(2latka), której pozwala wybrać bohatera opowieści;)
    Staś wykazuje się przy tym spostrzegawczością większą niż rodzice śledząc losy poszczególnych bohaterów i opowiadając ich historie:) ze zdziwieniem obserwujemy też jego interpretację owych historii.
    Polecam i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zainspirowałam Was do odkrycia Maisteczka Mamoko. My też od ładnych paru miesięcy spacerujemy jego uliczkami. Malutki Jeremi szczególnie upodobał sobie historię Misia z prezentem, a teraz, jako nieco starszy chłopczyk interesuje się przede wszystkim "dryndami", czyli samochodami :) Mnie też niesamowicie wciągnęły perypetie mieszkańców Mamoko.
      A Stasia i Krysię mogą zainteresować "Mapy" autorstwa tych samych ilustratorów. To nieco większy wydatek, ale Mapy ponoć wciągają na dłuuuuuuuuuugie godziny. Pozdrawiam :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...